Kochani,
jakiś czas temu zapraszałam was do udziału w konkursie dla blogerów, organizowanym przez wydawnictwo Feeria Young. Dziś chciałabym zaprosić do przeczytania mojego konkursowego opowiadania. Lekko się stresuję, ale co tam! Nie boję się tego, czy zajmę jakieś miejsce, ale tego, czy wam przypadnie go gustu moja opowieść. ^^ Mam nadzieję, że chociaż części z was się spodoba. Liczę także na opinie na temat opowiadania - co wam się w nim podobało, a co nie za bardzo. A może nic się nie podobało? Dobra, jak się stresuję, to dużo mówię (piszę), ale już kończę i... po prostu zapraszam do poznania tej historii!
"W książce"
Kolonie „W książce”! Przeżyj
niesamowitą przygodę wraz ze swoimi ulubionymi postaciami
literackimi!
Spojrzałam na ogłoszenie
podekscytowana. Szybko wyjęłam telefon i wybrałam numer.
– Halo? - rozległ się po chwili
głos w słuchawce.
– Słowiczek, mam mega wiadomość!
– Aż tak ważną, żeby dzwonić
o... Matko, trzeciej nad ranem?!
– Tak! Znalazłam kolonię dla nas!
- krzyknęłam do słuchawki.
– Kobieto, jest środek nocy! -
zirytowała się – Możesz mi powiedzieć o tym jutro!
Po tych słowach się rozłączyła.
Zdziwiona odłożyłam telefon i jeszcze raz wzięłam się za
czytanie ogłoszenia:
Kochasz książki i chcesz przeżyć
wakacje marzeń? Kolonie „W książce” to coś dla ciebie!
Rozwiązuj tajemnice, zwiedzaj nowe światy, znajdź się w centrum
wszystkich intryg i poznaj swoje ulubione postacie literackie.
Będziesz potrzebować nie tylko wyobraźni! Kolonie „W książce”
dadzą ci możliwość uczestniczenia we wszystkich ciekawych akcjach
twoich ukochanych powieści. Nie zwlekaj i zgłoś się! Wszystkich
chętnych zapraszamy do internetowego zapisywania się poprzez
formularz, znajdujący się na stronie www.teleporter.pl!
– Natalia, pośpiesz się! -
krzyknęłam do przyjaciółki, wchodząc na pokład wielkiej łodzi.
– Już idę! - odkrzyknęła sprzed
budki biletowej i zaczęła biec w moją stronę. Weszłam po
schodkach do wnętrza łodzi... i oniemiałam. Całe wnętrze
zachowane było w odcieniach czerni i czerwieni. Krwistoczerwone
ściany, czarne sofy i fotele, duży, płaski telewizor wiszący na
ścianie, stół do gry w bilard, stojący w kącie i... minibarek
nie tylko z sokami, ale i czymś mocniejszym.
– Wow – powiedziała Natalia,
wchodząc do pomieszczenia tuż za mną.
Na pokładzie pełno było innych
uczestników kolonii. Moje trzy pozostałe przyjaciółki, które
także namówiłam na wyjazd, siedziały w kącie na jednej z
narożnych sof i o czymś zawzięcie dyskutowały.
– Pati, Natalka – zawołała
Rząpek, brunetka o zielonych oczach, i rzuciła się na nas obie –
Jak fajnie, że już jesteście!
Odsunęła się i po chwili kolejno
przytuliły się do nas Justyna i kolejna Natalia – dwie
bliźniaczki, podobne do siebie jak krople wody, a jednak całkowicie
odmienne pod względem charakteru.
– Właśnie rozmawiałyśmy o tych
koloniach – zaczęła Justyna, gdy już siadłyśmy na sofie –
Co my na nich w ogóle będziemy robić?
– Nie wiem – odpowiedziałam
zgodnie z prawdą – Pewnie jakieś gry i zabawy z książką... No
i czytanie.
– Ale jak się za dużo czyta, to
też staje się to nudne – zajęczała Słowiczek.
– Spokojnie... To kolonie. Na
koloniach się nigdy nie nudzi.
– Mam nadzieję – odpowiedziała
Rząpek – A tak w ogóle... Ta łódź jest odjechana! O, i
patrzcie, stół od gry w bilard jest wolny! Idziemy zagrać?
– No pewka!
Płynęliśmy kilka godzin. W końcu
łódź przybiła do brzegu na jakiejś wysepce. Wszyscy z ulgą
przywitali stały ląd. Na miejscu czekał już na nas młody
mężczyzna, miał na oko dwadzieścia kilka lat, i, poprzez las,
zaprowadził nas do ogromnego domu, który z zewnątrz wyglądał jak
zwykły blok, jaki można spotkać... wszędzie. Jednak pozory
potrafią być bardzo mylące. Gdy tylko cała nasza grupa, licząca
około trzydziestu osób (tak, policzyłam na łodzi) weszła do
środka, wszyscy stanęli urzeczeni. Zamiast klatki schodowej, której
podświadomie się spodziewałam, zobaczyłam pokój pełen różnego
rodzaju konsol i ekranów, niczym w jakimś filmie science fiction.
Po prawej i lewej stronie był otwarte drzwi. Jedne prowadziły do
sali z jakimiś ogromnymi tubami, drugie, do przeogromnego
pomieszczenia z książkami! Rozglądałam się wokół
zafascynowana, gdy rozległ się kobiecy głos. Nie wiadomo kiedy w
pokoju pojawiła się blondynka w turkusowej, asymetrycznej sukience
na ramiączkach.
– Witam was serdecznie! Nazywam się
Anastazja i jestem pomysłodawczynią kolonii „W książce”.
Cieszę się, że wybraliście naszą ofertę. Tak jak pisaliśmy,
będą to wyjątkowe kolonie. Myślicie, że wiecie dlaczego? Nic
bardziej mylnego. Słysząc o naszych koloniach, macie w głowie
wizję Moondrive Camp? Pozbądźcie się jej natychmiast! Jesteśmy
o wiele bardziej... oryginalni. I możemy wam zafundować prawdziwe
przygody.
– O co chodzi? - odezwała się
dziewczyna, stojąca obok Rząpka – Byłam na Moondrive Camp i tam
było wspaniale! Nie jestem pewna, czy uda wam się to przebić.
Anastazja uśmiechnęła się.
– Po dwóch tygodniach tutaj sama
się przekonasz – radośnie zapewniła ją kobieta, po czym
obróciła się i pokazała gestem, byśmy ruszyli za nią. Podeszła
bliżej monitorów i ludzi przy nich pracujących. - Jesteśmy
wyjątkowi pod wieloma względami. Interesują nas nie tyle same
książki, co możliwości, jakie one dają. Ludzie przez wielki
tworzyli różne światy i postacie, a jednak wszystko to mogliśmy
zobaczyć tylko w naszych głowach – ruszyła w kierunku
pomieszczenia z książkami – Naukowcy od lat szukali sposobu, by
to zmienić. I w końcu się udało. A wy będziecie jednymi z
pierwszych osób, które się o tym przekonają.
– Nie rozumiem – odezwałam się
nieśmiało.
– Chyba nikt z nas nie rozumie –
dodała Natalka.
Cała grupa przytaknęła. Anastazja
uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym zaprowadziła nas do
drugiego pomieszczenia.
– Ten budynek to nie tylko siedziba
firmy Teleporter, ale i największa skarbnica książek w Polsce! W
tej dziewięciopiętrowej budowli można znaleźć wszystkie
książki, jakie zostały wydane w naszym kraju w formie drukowanej
w ciągu siedmiu wieków! Ta biblioteka jest teraz do waszej
dyspozycji. Wybierzcie po trzy książki, a następnie przyjdźcie
do drugiego pomieszczenia, tego z kapsułami. Macie na to cztery
godziny.
Odwróciła się i już miała wyjść,
gdy o czymś sobie przypomniała:
– Ach tak, zapomniałam dodać, że
każda publikacja jest tutaj tylko w jednym egzemplarzu i nie
liczcie na to, że ktokolwiek z was znajdzie tę samą książkę,
co znajomy czy znajoma.
To powiedziawszy, wyszła. Początkowy
szok, szybko zamienił się w ogólną radość. Cała grupa zaczęła
buszować wśród książek, znajdujących się na tym piętrze.
Wszyscy krzyczeli i biegali podnieceni.
– Patrz, znalazłam „Trzech
muszkieterów” w tym pięknym wydaniu!
– Mam „Morderstwo w Orient
Ekspresie”!
– Fuuu... „Romeo i Julia” -
nienawidzę tego!
W końcu, na piątym piętrze,
znalazłam dwa tytuły, które kochałam całym sercem i jeden zawsze
wprawiający mnie w dobry humor. Wzięłam je bez wahania. Pięć
minut przed końcem czasu ruszyłam z Justyną, Natalią, Rząpkiem i
Słowiczkiem do pomieszczenia z kapsułami.
– Cudownie, że już wszyscy
jesteście! - odezwała się Anastazja, gdy wszyscy uczestnicy
kolonii zebrali się w jednym miejscu. Jednego chłopaka musieli
wyprowadzić z biblioteki siłą. Kiedy ochroniarze ciągnęli go do
drugiego pokoju, krzyczał coś o Raju danym mu przez Boga.
Doskonale go rozumiałam... – Teraz proszę, by każdy z was
poszedł do kapsuły. Na samym dole są otwory. Włóżcie do
każdego z nich książkę. Następnie dotknijcie całą dłonią
książki, którą wybieracie na swoją główną, i z której ma
pochodzić wasza przewodniczka.
Spojrzałam na wybrane tytuły.
Zdecydowałam się na powieść, którą czytałam tylko jeden raz, a
jednak mimo wszystko uważałam za jedną z najlepszych tego gatunku
oraz uwielbiałam jej humor i klimat.
– Teraz wejdźcie do swoich kapsuł.
Rozległy się ciche szepty. Nikt nie
zrobił tego, co poleciła Anastazja.
– O co chodzi? - spytała.
– Dlaczego mamy to zrobić? -
zapytała szatynka w koszulce z napisem „There not only book”.
– Hm, to dość głupie pytanie, jak
na osobę, jak myślę, oczytaną, nieprawdaż? - odpowiedziała
Anastazja. Dziewczyna zaczerwieniła się i speszona schowała za
osoby stojące obok – Macie to zrobić, choć może trafniejsze
byłoby stwierdzenie, że CHCECIE to zrobić, ponieważ kochacie
czytać i zawsze chcieliście dowiedzieć się, jak wygląda
rzeczywistość w waszych ukochanych książkach, prawda?
Kilka osób przytaknęło niepewnie.
– A więc na co czekacie?! Ta
maszyna zabierze was w miejsca, które zawsze chcieliście
odwiedzić. Nie chcecie chyba zmarnować takiej okazji?
Kilkanaście osób niepewnie weszło do
kapsuł, w tym Słowiczek. Ja stałam dalej nieprzekonana.
– A jaką mamy gwarancję, że nie
oszukujesz i nic nam się nie stanie? - spytała Justyna.
– Taką, że podpisaliśmy
dokumenty, w których bierzemy odpowiedzialność za was i
moglibyśmy mieć ogromne problemy, gdyby coś wam się stało –
uśmiechnęła się – a poza tym jesteśmy firmą, której badania
finansują, jak byście to powiedzieli, największe szychy z całego
świata. Wiele byśmy stracili, gdyśmy was oszukali.
Nie do końca przekonana, jako pierwsza
z pozostałych osób weszłam do tuby. Gdy już wszyscy znaleźli się
w środku, szklane drzwi oddzieliły nas od reszty świata. Zamknęłam
oczy. W jednej chwili poczułam jak moje ciało rozpada się na
milion kawałeczków, a każdy z nich zaczął wyginać się w inną
stronę. Krzyknęłam z bólu. Nagle w jednej chwili wszystko minęło.
Oślepił mnie blask, który już po chwili ustąpił ciemności.
Poczułam się pusta. Osaczona. Chciałam poruszyć rękoma, jednak
nie dałam rady. Co to w ogóle miało być?! Nadgarstki mnie piekły.
Zaczęłam się szarpać. Czułam, jak jakiś metal wrzyna mi się w
skórę, a po rękach na materiał, na którym leżałam, płynie coś
ciepłego. Krew. Nie widziałam nic. Zaczęłam krzyczeć. Moja
głowa... Ten ból był nie do zniesienia. Moje myśli zaczęły
błądzić gorączkowo i zauważyłam, że nie pamiętam, kim jestem.
Coś na P. Tak, ta litera coś zaczynała, jednak słowo to
wyparowało z mojego umysłu niczym mgła. Usłyszałam, że ktoś
stuka w moją... Nie wiedziałam, co to w ogóle było! Po chwili
zaczęła mi świtać w głowie pewna myśl, a za nią kolejna. TO
BYŁA TRUMNA! BYŁAM W „ALIVE”! Zaczęłam szamotać się coraz
bardziej. Głos mi już zachrypł. Nagle wieko uniosło się i
oślepiło mnie światło.
A już miałam nadzieję, że
będziesz mądrzejsza niż reszta i poradzisz sobie beze mnie –
odezwał się znudzony głos. Po chwili czyjeś ręce złapały
mnie, podniosły i znów położyły, tyle że tym razem na czymś
chłodnym i twardym. Światło paliło moje oczy, a od krzyku bolało
mnie gardło. Po nieznośnie długim czasie zaczęłam widzieć
niewyraźne kontury. Nade mną stała wysoka kobieta. Z mijającymi
chwilami zaczęłam widzieć szczegóły – jej blond włosy
opadały falami na ramiona, a skórzana czarna kurtka i takie same
spodnie podkreślały idealną figurę. Jednak najbardziej
niesamowite były oczy – czarne, niczym najmroczniejsza,
bezgwiezdna noc.
Chciałam się spytać, kim jest,
jednak udało mi się jedynie coś wycharczeć.
– Och, nie zawracaj sobie głowy
mówieniem – powiedziała z dziwnym grymasem, mającym chyba
przypominać uśmiech – Jestem Trina. A ty Patrycja. Wszystko
wyjaśnione?
Zacharczałam w odpowiedzi. Nie, nic
nie było wyjaśnione.
– Dobra, to teraz wstawaj. Musimy
uwolnić się z tej metalowej puszki.
Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam
się w sterylnym pomieszczeniu. Moja trumna nie była jedyną. Oprócz
niej było jeszcze jedenaście innych. Nie chciałam do nich
zaglądać. Mimo iż nie pamiętałam swojego imienia, wiedziałam,
co tam znajdę. Podniosłam się z podłogi i stanęłam opierając
się o ścianę.
– P-uuszki? - wycharczałam.
– Ech, tak puszki... jak ja tego nie
lubię... - spojrzała na mnie z niesmakiem – Jesteś w „Alive”
- książce, którą sama wybrałaś. Jestem tutaj z Tobą, ponieważ
jako główną powieść postanowiłaś wziąć tę, w której ja
żyję. Na razie ogarniasz?
Pokiwałam twierdząco głową.
– Zdecydowałaś się na podróż po
trzech światach literackich, w której ja, chcąc, nie chcąc,
muszę Ci towarzyszyć. W każdym ze światów musisz wykonać
zadanie, by móc przejść do kolejnego. Teraz jesteś w „Alive”.
Spojrzałam na nią wystraszona. Nie
tego się spodziewałam.
– Rozumiem, że to jakiś sen? Albo
gaz halucynogenny? Naprawdę jestem u siebie w domu, w łóżku i te
kolonie nigdy nie miały miejsca... Tak, to musi być rozwiązanie!
– Myśl sobie, jak chcesz –
odpowiedziała z obojętnością. – Jednak to nie zmienia faktu,
że musisz się stąd wydostać.
– Dobra, możemy się brać do
roboty … Zaraz, ale w książce nie było powiedziane, jak to
zrobić?!
– To już twój problem. Musisz sama
znaleźć wyjście.
Rozejrzałam się gorączkowo po sali.
Drzwi na korytarz były otwarte. Wybiegłam. Za sobą słyszałam
kroki Triny. Szare ściany i ciemna podłoga korytarza pokryte były
jakimś pyłem, który szybko dostał się do moich dróg
oddechowych. Zaczęłam kaszleć, jednak nie mogłam pozwolić sobie
na przerwę. Biegłam ile sił w nogach, byle tylko się stąd
wydostać. Nagle zderzyłam się z czymś i upadłam. Echo mojego
zderzenia potoczyło się daleko wśród metalowych ścian.
Spojrzałam przed siebie. Przede mną znajdowały się drzwi.
Wstałam, masując głowę.
– Co to, do cholery, ma być?! -
krzyknęłam.
– Uspokój się – warknęła na
mnie Trina – Nie jesteśmy tu sami.
Nagle usłyszałam kwiczenie. Ogarną
mnie strach, bowiem wiedziałam, co to oznaczało. Świnie. Czy na to
słowo w waszej głowie pojawia się obraz milutkich zwierzątek,
lubiących taplać się w błocie? Wyrzućcie go z głowy raz na
zawsze! To, co zobaczyłam na tym statku sprawiło, że nigdy na
dźwięk tego wyrazu nie pomyślę o Prosiaczku z Kubusia Puchatka.
Świnie... Były trzy. Ogromne niczym krowy, z dwoma kłami i pianą
kapiącą z pyska. Tak ciemne, że trudno było je odróżnić od
ścian korytarza. W ich oczach czaiło się coś złowrogiego i
dzikiego. Krzyknęłam. Tuż obok mnie Trina wysyczała:
– Tylko bez gwałtownych ruchów.
Jednak na nic się to zdało. Już po
chwili poczułam, jak coś ciężkiego przygniata mnie. Całe
powietrze uszło z mych płuc. Lewe ramię zaczęło piec
niemiłosiernie. Nie widziałam, co się dzieje. Mój wzrok zamglił
się. Czułam zapach mokrego futra, łajna i krwi. A w następnej
chwili znów ogarnęła mnie ciemność. Ból zelżał. Leżałam, a
pod sobą miałam miękki materiał... znów znajdowałam się w
trumnie. I tak, jak za poprzednim razem wyciągnęła mnie Trina.
– Ach, zapomniałam wspomnieć, że
jeśli nawalisz, ponownie znajdziemy się w punkcie wyjścia... Tak
więc lepiej nie nawalaj.
Po kilkunastu minutach, a przynajmniej
podejrzewałam, że tyle minęło, poczułam się lepiej i znów
widziałam wszystko wyraźnie.
– Te drzwi muszą być wyjściem.
Musimy je otworzyć, by przejść zadanie – powiedziałam pewnie.
Blondynka spojrzała na mnie z
powątpiewaniem.
– A skąd to niby wiesz, Einsteinie?
– Widzisz inną możliwość? - jej
milczenie uznałam za odpowiedź – Mam pomysł, jak się ich
pozbyć... Ale może być dość ryzykowny.
– Zamieniam się w słuch...
Gdy stanęłyśmy tuż pod drzwiami,
miałam serce w gardle. Nie byłam pewna, czy się uda, jednak innego
wyjścia nie widziałam. Nie musiałyśmy długo czekać. Pojawiły
się po kilkudziesięciu sekundach.
– Jesteś pewna, że w taki sposób
działają? - spytała. Jej głos lekko drżał.
– Zamknij się i czekaj...
Świnie stanęły kilkadziesiąt metrów
od nas.
– Na trzy - powiedziałam
Największa z nich zaczęła się
wiercić w miejscu.
– Raz...
Zaczęły stukać ogromnymi kopytami o
podłogę.
– Dwa...
Wystartowały. Biegły na nas, a ich
ogromne cielska obijały się o ściany korytarza. Gdy były kilka
metrów przed nami, zaczęła buzować we mnie adrenalina.
– Trzy! - krzyknęłam. Na to słowo
Trina wbiegła w korytarz po swojej prawej stronie, ja zaś po
lewej. Rozpędzone świnie nie dały rady się zatrzymać. Z hukiem
wpadły na drzwi, których metal załamał się pod ich ciężkimi
cielskami i pękł. Niepewnie podeszłam do dziury. Myślałam, że
ujrzę kolejny korytarz i wściekłe świnie szykujące się do
kolejnej szarży, jednak nie było tego. Metalowe drzwi prowadziły
w nicość. Pewna, że mam to zrobić, zamknęłam oczy i zagłębiłam
się w nią. Poczułam bolesny skurcz w brzuchu. Oślepiło mnie
światło. Po chwili znalazłam się w pomieszczeniu o białych
ścianach i podłodze oraz bez drzwi. Rozejrzałam się zdziwiona.
Po chwili u mojego boku pojawiła się Trina.
– A więc wybrałaś „Ja, Ty, My”?
Na początku nie wiedziałam, o co jej
chodzi. Dopiero kilka sekund później zrozumiała, że mówi o
kolejnej książce, z tych, które wsadziłam do kapsuły.
– Tak.
Blondynka westchnęła.
– O co ci chodzi? - spytałam
skonsternowana.
– Kojarzysz pewnie, co trzeba zrobić
w tej książce? … Nie odpowiadaj, bo wiem, że tak. A więc ja,
jako Twoja towarzyszka muszę wypełnić to zadanie z Tobą. A
zresztą... Zaraz zobaczysz.
Gdy tylko skończyła mówić, nad
naszymi głowami pojawiły się ogromne napisy, wiszące jakby w
powietrzu. Zaczęłam podskakiwać, by móc je lepiej widzieć.
„Nasza zabawa w słońcu”. Usłyszałam jakiś szelest.
Odwróciłam się. W rogu pomieszczenia pojawiły się ogromne
baniaki z drabinami przy ich ścianach. Na każdym z nich była inna
nazwa koloru.
– Zaraz, czyli my mamy namalować
coś, co będzie odpowiadało zdaniu „Nasza zabawa w słońcu”?
- upewniłam się.
– Ehe...
– Ale gdzie to mamy namalować?
Trina spojrzała na mnie, jak na
idiotkę, po czym obróciła się wokół własnej osi, wskazując na
ściany, sufit i podłogę. Zrozumiałam. Nie musiałam już pytać,
czym mamy malować. Sama się domyśliłam. Podeszłam do farby z
napisem niebieski. Wspięłam się na drabinkę.
– I niech los wam sprzyja –
wyszeptałam do siebie, po czym wskoczyłam do baniaka. Zewsząd
zaczęła napierać na mnie farba. Zawzięcie machałam rękoma, by
wypłynąć na powierzchnię. Po kilku sekundach się udało.
– Jesteś kompletną idiotką –
krzyknęła Trina z dołu.
– Nie marudź już, tylko wskakuj do
żółtego i maluj na podłodze piasek.
Zaczęła mnie wyklinać, jednak po
chwili poszła w stronę odpowiedniego baniaku. Tymczasem moje myśli
zajął jeden problem - jak dostać się do sufitu, by go pomalować.
Nagle stałam się wyjątkowo lekka. Moje ciało uniosło się w
góry. Krzyknęłam z radości. To było niesamowite! Podleciałam do
sufitu i zaczęłam dotykać go w różnych miejscach, by nadać mu
błękitny kolor. Na dole Trina malowała podłogę. Na początku
była przerażona tym, że latam, jednak w końcu i sama wzniosła
się w powietrze. Nadszedł czas na zabawę! Co chwilę podlatywałam
do innych kolorów – raz do różowego, kiedy indziej do zielonego
czy czarnego. Na jednej ze ścian namalowałyśmy parasol z leżącą
pod nim Triną. Na innej nastolatki, grające w piłkę nożną
(każda z nich była była odbiciem mojego ciała na ścianie).
Kolorowa Ja siedziała na kocu niedaleko Triny i czytała książkę.
W rogu pomieszczenia namalowane było słońce. Jedna ze ścian była
morzem. Bawiłyśmy się i co chwilę domalowywałyśmy coś nowego –
a to ptaka, a to żaglówkę. W końcu roześmiane i całe w farbach
stanęłyśmy na środku pomieszczenia i spojrzałyśmy na nasze
„dzieło”. Było ono kolorowe, baaaardzo kolorowe. W chwili, gdy
pomyślałam, że moja towarzyszka nie jest jednak taka zła,
oślepiło mnie jaskrawe światło i znów poczułam coś dziwnego w
brzuchu. W następnym momencie wokół mnie rozległa się
ogłuszająca muzyka. Znajdowałam się w jakimś klubie. Wokół
było pełno pijanych i tańczących ludzi.
– To lubię! - krzyknęła
blondynka, pojawiwszy się nagle obok mnie. Nie była już w farbie,
a miała na sobie czarną sukienkę, sięgającą jedynie za
pośladki. Jej włosy upięte były w luźny kok, a niesforne
kosmyki okalały jej twarz. Na nogach miała srebrne czółenka.
Doskonale pasowała do tego miejsca. Dziewczyna świetnie bawiąca
się malując farbami, zniknęła.
– Gdzie jestem? - odkrzyknęłam.
Trina uśmiechnęła się.
– W piekle.
W tej właśnie chwili uświadomiłam
sobie, że trzecią książką, jaką wybrałam, była „W ogień”.
– Trina... ty... ty jesteś
diablicą! - dopiero do to mnie dotarło. To ona, podwładna
Michaela, zakochana w nim do głębi.
– Brawo za spostrzegawczość –
odparła z ironią – A teraz do rzeczy. Mam ważniejsze zadania
niż niańczenie ciebie i pilnowanie, byś nie zagubiła się w
literackich światach. Wykonaj to zadanie szybko, a od razu wrócisz
do domu.
– Co mam zrobić? - spytałam ze
strachem w głosie.
Kobieta spojrzała na mnie. Po jej
twarzy błądził uśmiech.
– Uwieść JEGO – wskazała na
faceta, siedzącego w jednym z boksów. Spojrzałam na niego. Byłam
przerażona i na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że
zostanę w tym świecie na zawsze. Nie powiem, był przystojny,
jednak nie jego wygląd mi przeszkadzał w wykonaniu zadania.
– On się z kimś całuje! A ja mam
dopiero piętnaście lat! - wykrzyknęłam
– Tak – powiedziała z
obojętnością diablica – To jego dziewczyna, ale spokojnie, nie
sprawi Ci problemów. Co do wieku... W tym świecie jesteś
diablicą. Tutaj nie obowiązują cię żadne ograniczenia dotyczące
wieku czy wyglądu. W jednej chwili możesz zmienić się w seksowną
dwudziestkę.
Przełknęłam głośno ślinę.
Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać.
– Co mam zrobić?
Trina zaśmiała się.
– Najpierw idź tam – wskazała na
drzwi z napisem WC – i zmień swoje ciało. To proste –
wystarczy, że wyobrazisz sobie jak chcesz wyglądać. Nie będziesz
miała z tym problemów, ponieważ posiadasz teraz diabelską moc.
Niepewnie ruszyłam do łazienki. Gdy
byłam w środku, spojrzałam w lustro na swoje długie, proste i
poczochrane włosy, wieczne cienie pod oczami i lekko garbaty nos.
Nie byłam piękna, lecz sama sobie się podobałam. Niestety, Trina
miała rację. Jeśli chciałam uwieść tego faceta (i wrócić do
domu), musiałam się zmienić. Zamknęłam oczy i zaczęłam
gorączkowo wyobrażać sobie ideał kobiety. Gdy je otworzyłam, w
lustrze nie zobaczyłam mnie, a ciemnowłosą piękność o piwnych
oczach, małym nosku i krwistoczerwonych ustach. Zamiast marnego metr
sześćdziesiąt miałam sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu
plus siedmiocentymetrowe szpile i, podobnie jak diablica, czarną
mini. Nie czułam się dobrze w tym ciele, jednak tylko taka zmiana
mogła pomóc mi wrócić do domu. Wyszłam z łazienki i wróciłam
do Triny. Ta spojrzała na mnie z czymś na kształt uznania, jednak
nie skomentowała mojej metamorfozy. Zamiast tego powiedziała:
– A teraz patrz i ucz się.
Diablica ruszyła w stronę baru, a
dokładniej jakiegoś szatyna pijącego przy nim drinka. Siadła na
krzesełku obok, poprosiła barmana o coś do picia, po czym zagadała
do siedzącego obok mężczyzny. Ten spojrzał na nią. W jego oczach
pojawił się jakiś błysk. Zaczęli rozmowę, która szybko
przerodziła się w dziwną gierkę. To ona niechcący musnęła jego
rękę, to on trącił jej kolano swoim. W końcu znaleźli się
wyjątkowo blisko siebie. Trina powoli nachyliła się nad mężczyzną
i wyszeptała mu coś do ucha. Ten uśmiechnął się i ją
pocałował. Już kilka sekund później złapał diablicę w tali i,
nie przestając całować, posadził okrakiem na swoich kolanach.
Usłyszałam w głowie głos kobiety: „Zrób to samo”. Byłam
pewna, że nie dam rady. Nie chciałam całować się z jakimś
nieznajomym, jednak jeśli chciałam wrócić do normalnego świata,
musiałam to zrobić. Podeszłam do stolika blondyna. Ten przestał
całować się ze swoją towarzyszką i spojrzał na mnie z chłodną
obojętnością. „Pomyśl, że chcesz, by spojrzał na ciebie jak
największy cud świata.” Potrząsnęłam głową. To wszystko
stawało się coraz dziwniejsze. Mimo wszystko zamknęłam oczy i
pomyślałam tak. Gdy uniosłam powieki, spojrzałam prosto w oczy
mężczyzny, które pełne były podziwu i czegoś jeszcze. Nie
zwracał już uwagi na śliczną brunetkę, która siedziała obok
niego zdezorientowana. „Weź go za rękę i szepnij mu do ucha,
żeby poszedł z tobą”. Podeszłam do niego powoli, próbując
sprawić, by mój uśmiech nie był sztuczny. Pochyliłam się nad
nim i położyłam rękę na ramieniu. Następnie przesunęłam ją w
dół ku jego dłoni. Nasze palce się splotły.
– Chodź ze mną – szepnęłam. On
wstał jak zaczarowany. Dziewczyna coś za nim krzyczała, jednak
ten nawet się nie obrócił. Jego oczy widziały tylko mnie. Nie
powiem, było to przyjemne. Zaprowadziłam go do pustego boksu i
kazałam mu usiąść, po czym sama siadłam jak najbliżej niego.
„Wyluzuj się i spytaj czy jest gotowy pójść z tobą do krainy
największych rozkoszy”. Próbowałam się wyluzować, jednak to
chyba było poza moimi możliwościami. Zbliżyłam swoją twarz do
jego i szepnęłam mu prosto w usta:
– Czy jesteś gotowy pójść za mną
dalej, niż sięga piekło, do krainy największych rozkoszy?
Nie wahał się.
– Tak
„Pocałuj go.”
Tak zrobiłam. Smakował wódką i
czymś słodkim... Pewnie tamtą dziewczyną. Dopadły mnie wyrzuty
sumienia, jednak zanim zdążyłam oderwać się od ust nieznajomego,
zakręciło mi się w głowie. „Żegnaj. Mimo wszystko świetnie
się bawiłam” usłyszałam ciche słowa w głowie. W tej samej
chwili poczułam rozdzierający ból i ogarnęła mnie ciemność.
Krzyknęłam. Nagle wszystko minęło. Zauważyłam, że kurczowo
zaciskam oczy. Otworzyłam je... i znów znajdowałam się w kapsule.
Pchnęłam szklane drzwi najszybciej, jak tylko mogłam i wylądowałam
na zimnej podłodze. Nade mną stała Anastazja, uśmiechając się
szeroko.
– Dziękujemy za uczestnictwo w
koloniach „W książce”. Zapraszamy ponownie za rok!
Tego było dla mnie za wiele.
Zemdlałam.
Jeśli dotrwałeś do końca, to jesteś wielki i dziękuję ci z całego serca za przeczytanie! ♥
W opowiadaniu wykorzystałam światy przedstawione, pochodzące z książek:
Konkurs trwa do 21 sierpnia, tak więc chętni mają jeszcze trochę czasu na napisanie opowiadania! Jeżeli już opublikowaliście swoje, podeślijcie mi linki w komentarzach - chętnie przeczytam ^^
Jeśli jesteście ciekawi którejś z powyższych książek, zapraszam do przeczytania moich recenzji: